środa, 29 lipca 2009

Warszawskie psy

Jutro rocznica Powstania Warszawskiego, w związku z czym redakcja przywołuje dla pamięci fragment poematu Juliana Tuwima.

Treść jest oczywiście odbiciem doświadczeń wojennych, jednak nabywanych nie bezpośrednio na polu walk, jak to ma miejsce u Baczyńskiego, piszącego z centrum całej zawieruchy; pytanie tylko: kto nie znajdował się wtedy w centrum? Można powiedzieć, że Tuwim, który po ucieczce w 1939 r. przebywał we Francji, Brazylii, następnie w Nowym Jorku. Przez ponad rok dręczyła go niemoc twórcza, co było raczej niepodobne do Julka. Ale nie dziwię się: słoneczna Brazylia, spokój, a na drugim końcu świata giną przyjaciele. Za namową znajomych zaczął jednak pisać. I tak z jednego wiersza (przeczytanego w obecności znajomych poetów, którzy podarli kartki ze swoimi po wysłuchaniu tuwimowskiego) zaczął powstawać cały poemat "Kwiaty Polskie", pisany aż do 1953 r., czyli do śmierci Tuwima; pozostawił go jednak niedokończonym. Fragment poniżej znajduje się circa na początku "Kwiatów". Julian opisuje kunsztowną pracę ogrodnika składającego bukiet - dzieło ogrodniczej sztuki. Sielanka, śmiech, esencje kwietnych zapachów, Słońce, gdy jednak pojawia się kwiat bzu, Tuwima nachodzą niespokojne myśli...

... Więc, jak pachniałeś, bzie warszawski,
Kiedy, rażąca i nieznośna,
Przyszła, ruiny strojąc w blaski,
Nowej niewoli pierwsza wiosna?
Gdy szafirami cię uświetnił
Bezwstydnie piękny strop niebieski,
Ty, znad ogrodzeń wzdłuż Królewskiej,
Z zarośli przy Teatrze Letnim,
I ty, od Żabiej, od Niecałej
I z tego wzgórza ponad stawem,
Na którym, w owym wrześniu krwawym,
Ptaki, od huku oszalałe,
Przed śmiercią - jeszcze pożegnały
Łabędzią pieśnią swą Warszawę!
Jakżeś się wstydem nie zapłonił,
Kiściami pachnąc obfitymi?
Nic nie mów. Nie chcę znać tej woni.
Lecz już chrapami rozdętymi
Węszę twój chłodny, mokry zapach,
Gdy znów nurtować będę w krzakach
Świeżego bzu na wolnej ziemi.
O, jakie salwy aromatu
Zagrzmią z gałęzi twych kwitnących,
Z pąków na wiwat pękających,
Na zazdrość i na dziw armatom,
Armatom tobą umajonym,
Grzmocącym hordy rozgromione
Tych zbirów, łotrów, szuj, psubratów,
szubrawców, rozbójników, katów -
A to nie tylko o gestapo,
O "hitlerowcach" czy "rasistach"
Ta komplementów krótka lista.
[...........................................]
I wy, warszawskie psy, w dniu kary
Psi obowiązek swój spełnijcie,
Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie
Straszliwie pomścić swe ofiary.
Za psy bombami rozszarpane,
Za zmarłe pod strzaskanym domem,
Za te, co wyły nad swym panem,
Drapiąc mu ręce nieruchome;
Za te, co z wdziękiem beznadziejnym
Łasiły się do nieboszczyków,
Za śmierć szczeniaków, co w piwnicy
Jeszcze bawiły się w koszyku;
Za biegające rozpaczliwie,
Pozostawione po mieszkaniach,
W dymie duszące się, półżywe,
Pamiętające o swych paniach;
Za nastroszone, za wierzące,
Że człowiek wróci - bo pies czeka;
I tak, w pozycji czekającej,
Siadł ufny pies na grób człowieka;
Za wzrok błagalny, przerażony
Tumultem, trzaskiem, pożarami,
Za psy, co same pazurami
W ogrodach ryły sobie schrony -
Za wszystkie męki i niedole,
Własne i tych, co was kochali
Wśród wspólnych ścian i śród rozwalin,
Zwyjcie się, bracia, na Psie Pole!
Niechaj w was wściekłe piany wzbiorą
I hurmem w trop zdyszaną sforą,
W trop, kiedy z Polski będą dymać
I tylko pludry w garści trzymać!
O cegły gruzów kły wyostrzcie
I o zbielałe ludzkie koście,
A gdy ich dopadniecie - skoczcie
Do grdyk, brytany, do gardzieli!
Ostrymi kłami wgryźć się, szarpnąć,
By nie zdążyli, hycle, charknąć!
Do grdyk, wilczyce! A pazury
W ślepia! by nawet nie mrugnęli.
A powalonych niech opadną
Wojska pomniejszych psów-mścicieli,
Niech ich poszarpią na kawały,
Żeby i matki nie wiedziały,
Gdzie szukać rozwłóczonych cząstek!...

Bo nasze - też nie znajdywały
Główek swych dzieci, nóżek, piąstek...